501-951-937 / kontakt@boguslawwieczorek.pl

Uwłaszczenie naukowców wyprzedażą garażową?

Piotr „Vagla” Waglowski zamieścił w swoim serwisie notatkę o projekcie założeń do zmiany ustawy o szkolnictwie wyższym. Jednym z tychże założeń jest „uwłaszczenie naukowców”, czyli umożliwienie naukowcom nabywania praw własności intelektualnej do ich pracy wykonywanej na uczelniach. Charakter opublikowanego dokumentu wymusza dyskusję na pewnym poziomie ogólności, ale Vagla przedstawił szereg uwag krytycznych do założeń, z którymi warto się zapoznać.
Jak sam pisze, odnalazł na stronach BIP ministerstwa:

sam projekt (PDF) oraz jego test regulacyjny (PDF). Projekt w takim formacie, by nie dało się go przeszukiwać maszynowo (jak również w prosty sposób zaznaczyć fragmentu, by go potem łatwo przywołać). Nie podoba mi się to.

Uczeni dyskutujący samobójstwo
 Koninklijke Bibliotheek – The National Library of The Netherlands

Mnie również się to nie podoba, ale warto przywołać cały fragment z projektu, żeby móc się do niego odnieść. Poniżej zatem obszerny cytat z projektu, do którego odwołuje się Vagla (a który trzeba było przepisać, żeby skopiować poniżej – co w obliczu faktu, że mówimy o rozwoju innowacji w Polsce – zakrawa o przykry żart):

Wprowadzone zostaną rozwiązania przewidujące gwarantowanie pracownikom uczelni publicznych jako twórcom praw własności intelektualnej (prawa autorskie związane zostaną z prawami majątkowymi, w szczególności w zakresie badań stosowanych), zaś w przypadku komercjalizacji wyników badań naukowych i prac rozwojowych, uczelni przypisane zostanie prawo do udziału w dochodach z tej komercjalizacji. Powyższe rozwiązanie ma na celu usprawnienie transferu technologii z uczelni do praktyki gospodarczej, zwłaszcza poprzez zmotywowanie pracowników do aktywnego działania na rzecz komercjalizacji.

Jednym z głównych problemów sygnalizowanych przez środowiska naukowe i przedsiębiorców jest to, że jedynie niewielka część uzyskanych patentów jest komercyjnie wykorzystywana (wskazuje się, że część zgłoszeń dokonywana jest w celu uzyskania punktów w ramach oceny parametrycznej, zaś same zgłoszenia w niewielkim zakresie mogą być wykorzystywane komercyjnie). Proponowane zmiany w zakresie uwłaszczenia naukowców mają na celu przezwyciężenie tych problemów, gdyż kładą nacisk przede wszystkim na wdrożenie wyników badań naukowych.

Pozostawienie majątkowych praw własności intelektualnej pracownikom uczelni jako twórcom praw własności intelektualnej obowiązuje w kilku państwach, przy czym można wskazać na dwa podstawowe modele w tym zakresie:

1) przywileju profesorskiego (Szwecja, Włochy), który zakłada, iż prawa własności intelektualnej przysługują wynalazcom,

2) prawa pierwszeństwa (Austria, Czechy, Dania, Niemcy, Finlandia, Węgry, Litwa), zgodnie z którym pierwszym właścicielem wynalazku jest twórca, ale jego pracodawcy (zasada obejmuje wszystkich pracodawców – publicznych i prywatnych) przysługuje prawo do zgłoszenia roszczenia do wynalazku w określonym terminie. W razie skorzystania z tego prawa przez pracodawcę i opatentowania wynalazku, twórcy należy się wynagrodzenie.

W kilku państwach stosowane są także systemy oparte na rozwiązaniach pośrednich np. w Belgii pierwszym właścicielem jest pracodawca, ale jeśli nie skorzysta z możliwości komercjalizacji, to po upływie określonego terminu prawo własności przechodzi na twórcę.

W rankingach innowacyjności gospodarek (np. European Innovation Scoreboard) Szwecja, pozostałe kraje skandynawskie oraz Niemcy – czyli kraje stosujące przywilej profesorski lub prawo pierwszeństwa – zajmują czołowe miejsca (Szwecja w ostatnim rankingu opublikowanym 26 marca br. zajęła nawet 1. miejsce).

Każde z tych rozwiązań niesie pozytywne i negatywne doświadczenia, ale ich ocena w dużej mierze wynika ze specyficznych uwarunkowań systemów prawnych poszczególnych państw np. przywilej profesorski jest pozytywnie oceniany w Szwecji (choć także pojawiają się głosy krytyki), a w 2001 roku został wprowadzony we Włoszech (m.in. w celu większej aktywizacji przedsiębiorczości akademickiej, a także przezwyciężenia barier biurokratycznych związanych z procesem komercjalizacji na uczelniach). W kilku państwach np. Finlandia i Niemcy w ostatnich latach nastąpiło odejście od przywileju profesorskiego m.in. z uwagi na małą liczbę zgłoszeń patentowych ze strony uczelni i jednostek naukowych.

Za uwłaszczeniem naukowców uczelni publicznych w Polsce (podobnie jak we Włoszech) przemawia m.in. fakt, iż będzie to stanowić istotny impuls finansowy dla naukowców i motywacje do aktywnych działań w zakresie komercjalizacji wyników prowadzonych przez nich badań, zwłaszcza jeśli komercjalizacją tą nie są zainteresowane uczelnie. Należy założyć, że możliwe kwoty dochodów z tytułu komercjalizacji wynalazków (wyników B+R) będą stanowić znaczący udział w dochodach naukowców ogółem, lub będą odpowiadać wielokrotności rocznych dochodów naukowców – osób fizycznych. W przypadku uczelni/instytutów możliwy dochód z komercjalizacji konkretnego wynalazku może stanowić zazwyczaj znikomy udział w rocznym budżecie uczelni/instytutu. Powoduje to, że naukowcy-wynalazcy powinni posiadać zdecydowanie wyższą motywację do komercjalizowania własnych wynalazków, jeśli będą właścicielami praw majątkowych. Prowadzić to będzie do „uwolnienia przedsiębiorczości akademickiej krajowych uczelni. Zmiany umożliwią także podniesienie efektywności usług związanych ze wsparciem procesu komercjalizacji, gdyż twórcy będą zainteresowani współpracą z tymi podmiotami (np. centra transferu technologii, brokerzy innowacji), które będą udzielały skutecznego wsparcia (dysponowanie przez naukowców-wynalazców prawami majątkowymi da im swobodę w wyborze podmiotu, z którego usług doradczych I coachingowych będą korzystać, aktualnie – gdy prawa te należą do uczelni/instytutów, centra transferu technologii mają zagwarantowany monopol na obsługę procesów komercjalizacji wynalazków z macierzystej uczelni, co w małym stopniu sprzyja efektywności).

Niebagatelnym argumentem za tym rozwiązaniem jest też zwiększenie efektywności wykorzystania środków publicznych przeznaczanych na B+R – większa motywacja naukowców komercjalizujących wyniki własnych prac B+R powinna spowodować komercjalizowanie tych wyników na zdecydowanie większą niż dzisiaj skalę, a to powinno zwiększyć dochody uczelni/instytutów z tego tytułu (w związku z udziałem uczelni/instytutów w zyskach twórców z komercjalizacji wyników B+R) oraz dochody budżetu państwa z podatków dochodowych i podatku od towarów i usług.

Niezależnie od przyjętego wariantu (przywileju profesorskiego lub prawa pierwszeństwa) przewiduje się przyznanie uczelni prawa do udziału w dochodach z tytułu komercjalizacji dokonywanych przez twórców, którego poziom określony będzie w ustawie (proponuje się poziom 25%). Ponadto, przewiduje się nałożenie na uczelnie obowiązku w zakresie opracowywania regulaminów wykorzystania infrastruktury badawczej.

W latach 2009-2011 zaobserwowano widoczny wzrost liczby zgłoszeń patentowych ogółem, a także liczby zgłoszeń dokonywanych przez uczelnie [odpowiednio z 2899 do 3878 oraz 803 do 1332 – przyp. BW]

Wielkość przychodów uzyskiwanych przez uczelnie z tytułu komercjalizacji wyników badań naukowych i prac rozwojowych może zostać oszacowana na podstawie wielkości przychodów ogółem z działalności gospodarczej uczelni (przy czym obejmuje ona nie tylko komercjalizację wyników badań naukowych i prac rozwojowych). W 2011 roku przychody z działalności gospodarczej uczelni wynosiły 123,4 mln zł, zaś ich udział w przychodach uczelni ogółem stanowił ok. 0,6%. Dodatkowo, z informacji pozyskiwanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w związku z projektami B+R finansowanymi przez tą agencję wynika, że w ostatnich dwóch latach odnotowano po kilka transakcji komercjalizacji wyników B+R rocznie (dane dotyczą projektów, które dopiero się zakończyły lub są jeszcze w trakcie realizacji). Tym samym, przychody uczelni z tytułu komercjalizacji należy uznać za bardzo niskie (o znaczeniu marginalnym dla budżetów uczelni i z punktu widzenia skutków dla budżetu państwa).

Uczeni dyskutujący o Geniuszu – bogu mającym władzę pomnażania
 Koninklijke Bibliotheek – The National Library of The Netherlands

Piotr Waglowski krytykę swoją opiera o ideę „otwartych zasobów”. W skrócie – jeśli coś jest robione za pieniądze podatników, to podatnikom powinno być bezwarunkowo udostępnione.

Nie podoba mi się takie „uwłaszczenie” na moich pieniądzach z podatków. Myślę sobie, że jak naukowiec chce partycypować w zyskach z praw własności intelektualnej, to przecież może zatrudnić się całkiem prywatnie w jakiejś prywatnej spółce, w której będzie mógł rozwijać dział R&D (research and development). Jeśli moje pieniądze mają iść na finansowanie nauki, to ja, jako sponsor (podatnik, obywatel), chcę mieć z tego prawa do efektów tej nauki. Tak sobie myślę.

Nie sposób się nie zgodzić. Dopuszczam natomiast możliwość, że obywatel może skorzystać w końcowym wyniku na wytworach intelektu powstających za pieniądze publiczne bardziej, jeśli jednak zostaną one objęte ochroną prawną. Polska gospodarka nie funkcjonuje w próżni i oprócz żądnych wiedzy obywateli jest także spora konkurencja na rynku innowacji. Warto wykorzystywać swoje zasoby w tej grze, a do tego konieczna jest ich ochrona na podstawie istniejących obecnie uwarunkowań prawnych.

Dopuszczam także sytuację, w której „uwłaszczenie” jest motywatorem działań proinnowacyjnych. Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach. Sprawiedliwe byłoby, gdyby uwłaszczenie następowało w takim stosunku, w jakim obie strony naukowiec-uczelnia poniosły dotychczasowe nakłady na rozwój pomysłu. W takim rozliczeniu naukowcom zostawałby zatem skromny, ale uczciwy procent, z którego dochód w razie dochodowego wynalazku/pomysłu stanowiłby ważną pozycję w budżecie takiej osoby. W pozostałych przypadkach, tzn. jeśli naukowiec chciałby komercjalizować swój pomysł na własnych zasadach (a dokładniej – na zasadach rynkowych), ponieważ przewidywałby jego ogromny sukces, mógłby oczywiście swoje know-how wnieść do założonej przez siebie spółki, która mogłaby – np. w partnerstwie z uczelnią – działać na rynku. Przy założeniu, że jeśli część badań na pomysłem odbywała się za pieniądze publiczne – czy to przy wykorzystaniu sprzętu, czy finansowaniu publikacji do pomysłu wiodących – to odpowiednia część i tak przysługiwałaby uczelni macierzystej.

Vagla zwraca wreszcie uwagę na istotne zagrożenie:

Wyobrażam sobie też, że wprowadzenie „uwłaszczenia” (co przecież nie zakłada, że takie prawa miałyby być nieprzenaszalne) nie przeszkodzi przedsiębiorcom w tym, by – korzystając z ekonomicznej przewagi w relacji naukowiec – przedsiębiorca – za bezcen wykupować nadające się do przejęcia (chronione monopolem praw własności intelektualnej) efekty pracy takich naukowców. Będzie to zatem jednorazowy „transfer” efektów sfinansowanych z podatków do biznesu i to za bezcen.

Dodam jeszcze, że transfer byłby najprawdopodobniej zagraniczny. Z tak silną gospodarką oraz ważnymi podmiotami na mapie światowych innowacji (i chronioną własnością intelektualną), jaką mają nasi zachodni sąsiedzi, jest to po prostu organizowanie wyprzedaży garażowej polskiego kapitału intelektualnego – jak przyznają sami autorzy projektu założeń – i tak marnego.

Proponowany w projekcie system „prawa pierwszeństwa”, tak skuteczny w Niemczech, w którym pierwszym właścicielem wynalazku jest twórca, ale jego pracodawcy mają prawo pierwszeństwa w zgłoszeniu np. patentu (podobne uregulowanie w Polsce dotyczy np. prac magisterskich) może być skuteczny tylko, jeśli dany pracodawca ma możliwości rozpoznania wartości praw będących przedmiotem ew. pierwszeństwa. Nie wiem czy polska nauka – z całym dla niej szacunkiem – takie know-how posiada.

Kończąc, warto zwrócić uwagę ustawodawcy, że w przywoływanym na tym blogu rankingu innowatorów, który sporządził Thomson Reuters, wyraźnie bardziej skuteczne jest podejście francuskie, amerykańskie czy koreańskie, gdzie sektor publiczny jest właścicielem i promotorem istotnej części innowacji i związanych z nią praw. Francja wciągnęła do rankingu szereg instytucji publicznych: Centre National de la Recherche Scientifique (CNRS), Commissariat à l’Energie Atomique czy IFP Energies Nouvelles. Podobnie Korea Południowa czy Stany Zjednoczone (rządowe agencje wojskowe). To te właśnie kraje  stanowią – wraz z mocno korporacyjną Japonią – szczyt rankingu. Czemu zatem nie wzorować się na najlepszych? Pytanie pozostawiam otwarte.

http://top100innovators.com/

Dodaj komentarz